czwartek, 25 września 2014

Zmiany na lepsze :)

         Ostatnimi czasy wszystkie wpisy dotyczyły moich wypraw, wycieczek, przejażdżek, czy jak je tam zwał. Tym razem będzie o moich poczynaniach naukowo - zawodowych. Dużo się w tej kwestii działo.
Około 2 tygodni temu minął rok odkąd przyjechałam do Anglii, konkretnie do Manchester. Od samego początku miałam szanse i możliwości, żeby zamiast do pracy, pójść do szkoły i doskonalić swój angielski. Wszyscy ci, którzy musieli się zetknąć z angielskim w życiu bądź obcym kraju, wiedzą jak bardzo różni się język, którego uczyli się w szkole/ na studiach/ gdziekolwiek, a ten który się używa na co dzień, w zwyczajnych konwersacjach z obcokrajowcami.

         Angielskiego uczyłam się kilka, a nawet kilkanaście dobrych lat. Zaraz jak tu przyjechałam powiedziałam mamie, że wszystko to czego się nauczyłam w Polsce na nic mi się tutaj zda, bo ich nie rozumiem, bo to bo tamto. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo się wtedy myliłam.Po pierwsze i najważniejsze mając taki poziom angielskiego z jakim przyjechałam, poszłam do grupy powiedzmy średnio zaawansowanej. Najpierw była szkoła, o której pisałam tutaj. Później koleżanka poleciła mi szkołę, która była dosłownie za rogiem od poprzedniej (o niej też pisałam tutaj), z taką różnicą, że ta już nie była darmowa. W tej drugiej szkole byłam od marca do prawie końca sierpnia, z miesięczna przerwą wakacyjną w lipcu. Z powodu problemów z miejscem, gdzie początkowo była szkoła, zajęcia były raz w bibliotece, raz w hotelu i szczerze to nie zawsze było komfortowo. Ale przynajmniej były lekcje, co cieszyło bardziej niż warunki, w jakich one się odbywały. Ja w każdym razie kończyłam kurs w tej szkole z dużą radością :)
           
          A teraz od innej strony. W związku z tym, że w Polsce zdobyłam tytuł magistra inżynieria w zakresie Inżynierii Środowiska na PW. Przyjeżdżając tu wiedziałam, że chcę to jakoś kontynuować, w przeciwnym razie na co by były te studia?! Wysłałam więc aplikację na kurs związany ze studiami do college'u w Manchester. Pod koniec marca br. zdałam testy zapewniające mi miejsce na kursie. 

Jedyne co to miałam czekać na list, potwierdzający datę jego rozpoczęcia. Z informacji jakie uzyskałam, listu miałam się spodziewać ok. 2-3 tygodnie przed rozpoczęciem kursu, czyli na konie sierpnia/ początek września. Niestety list nie przyszedł. Po kilku dniach, jak już udało mi się dodzwonić, okazało się, że kurs się nie rozpocznie w ogóle. No i co teraz? To był mój jedyny punkt zaczepienia, jedyna opcja, żadnej alternatywy... Mój błąd! 

          Zaczęłam szukać! Chwytając się różnych opcji i sposobów trafiłam na Trafford College
Nie zastanawiając się długo, po prostu się tam udałam. Piechotką jakieś 20-25 min, pogoda ładna, więc sama przyjemność. Znalazłam kurs, który, nie kłamiąc, pasował mi w 120%! Tematyka prawie taka sama jak moje studia, z tą różnicą, że po angielsku. Okazało się, że jest to kurs dla 'dorosłych' i w związku z tym zajęcia odbywają się tylko raz w tygodniu od 9 - 17. Jedyna moja obawa to taka, że jak ja się dogadam?! Przecież nie dość, że mała szansa na trafienie jakiegoś rodaka, to jeszcze ten język techniczny... No ale co zrobić, iść i próbować. Pierwsze zajęcia - masakra. Siedziałam cicho praktycznie każde zajęcia. Starałam się ogarnąć co się dzieje. Dziewczyna z grupy mnie zapytała: 'Dlaczego Ty nic nie mówisz?'. A ja wyjaśniłam, że jestem z Polski (cała grupa, 22 osoby - Anglicy, średnia wieku ok.18-20lat) i dodałam: 'Ja po prostu próbuję Was zrozumieć :)'. Roześmiała się tylko serdecznie. Ale na szczęście drugie zajęcia już było dużo, dużo lepiej. I oby dalej szło w tym kierunku! :)

         Idąc dalej, skoro kurs tylko raz w tygodniu, szkoła angielskiego skończona, wypadało się zastanowić w końcu nad znalezieniem jakiejś pracy. Zaraz jak ogarnęłam sprawę z kursem, zaczęłam wysyłać CV (poprawione na 'bardziej angielskie'), zarejestrowałam się w kilku agencjach internetowo i osobiście, no i oczywiście przeglądanie ofert, nie inaczej jak związanych z moim wykształceniem. 


         Ku mojemu jakże wielkiemu zdziwieniu, pod koniec zeszłego tygodnia zadzwonił Pan z jednej z agencji proponując interview w firmie zajmującej się między innymi projektowaniem wentylacji. Wypytał mnie o kilka rzeczy związanych z moim wykształceniem i doświadczeniem zawodowym i umówił mnie na interview. 
Przed samą rozmową byłam cała w nerwach, w końcu to pierwsze takie doświadczenie w UK. 
Poszłam tam ze wsparciem P. - głowa do góry, uśmiech na twarzy i do przodu.
Rozmowa odbyła się w bardzo przyjaznej i miłej atmosferze. Pan był bardzo zainteresowany moja kandydaturą i już po południu dostałam ofertę pracy z agencji :) I tym sposobem od poniedziałku zaczynam pracę!!! 

W końcu wszystko się zaczęło układać, szkoła, praca no i P. koło mnie :) 
I moje 'wsparcia' kochane w Polsce - rodzina, przyjaciele - które mimo, że w dalekiej odległości, to cały czas blisko, w moim sercu! <3

Buziaki,
Ania :)

4 komentarze:

  1. I to mi sie podoba!!! Well done Kochana! Tylko dzualajac i idac wciaz do przodu osiagniesz swoje cele. Well done x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo za dobre slowo! :) Taki wlasnie mam zamiar i tego sie bede trzymac :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mowisz i masz! :) nowy post o kilku dni dostępny :)

      Usuń